Korwinów

 

23 Adamos


Urodził się trutniem. Niezbyt urodziwym i lekko zezowatym. Nie wyróżniał się niczym wyjątkowym i raczej nic nie wróżyło mu jakiejś specjalnej kariery w ulu. Piastunka, która go karmiła, odwracała zdegustowana wzrok, mrucząc pod nosem: nie wyszło mateczce to jajo, oj, nie wyszło, nic z niego dobrego nie wyrośnie.
Przez pierwsze dni Adaś, bo tak się truteń nazywał, obserwował uważnie co dzieje się w ulu. Zauważał zapracowane pszczoły, zabiegane i przemęczone. Zauważał i śmiał się z nich. Uważał, że są po prostu głupie. Przez kolejne dni zaczął korzystać z ich pracy bez żadnych skrupułów, naśmiewając się z nich przed innymi trutniami. Pszczoły, przyzwyczajone do tego, że trutnie w ulu w zasadzie nic nie robią, jakoś specjalnie nie zwracały na niego uwagi. Natomiast Adaś z każdym kolejnym dniem pozwalał sobie na więcej. Był żarłoczny, leniwy i co rusz bardziej bezczelny. Inne trutnie obserwowały jego zachowanie i również pozwalały sobie na coraz gorsze zachowanie w stosunku do pszczół. A że akurat kwitł rzepak i pszczoły miały strasznie dużo pracy, przykładały niewielką rolę do tego, co Adaś robi w ulu. Ten jednak zaczął myśleć, że jest tak ważny i wyjątkowy, że ma prawo zachowywać się okropnie. I tak, pewnego dnia, Adaś oświadczył wszystkim obżartym i leniwym trutniom, że teraz on będzie rządził w ulu. Utworzy ul trutniowy, w którym znajdzie się miejsce tylko dla trutni i w którym nikt nie musi pracować.

- Adasiu - zagadnął go truteń Zdziś - że się Ciebie tak zapytam… Jeśli nikt nie będzie pracował, to co będziemy jeść? No? Kto nam to żarcie będzie z łąki przynosił?
- Pszczoły! – odpowiedział pewnie samozwańczy przywódca. - Zostawimy tu kilka głupiutkich pszczół. Będziemy je chwalić, obiecamy dużo rzeczy, będziemy po łapkach całować i mówić jakie są ważne czy wyjątkowe. A one, naiwne, będą nam służyć. Poza tym poczekamy, niech jeszcze trochę żarcia nam dostarczą i wtedy dopiero wywalimy wszystkie baby z ula! Włącznie z ich matką – zarządził Adaś.

Tego dnia Nawłotka akurat doglądała młodego motyla, który starł sobie pyłek ze skrzydeł i miał problem z lataniem, gdy usłyszała dziwne buczenie. Znała ten dźwięk i zazwyczaj nie wróżył on niczego dobrego. Toteż pędem ruszyła przez ogród, gdzie wpadła na Wrzoska i Czarną.

- Szybko, Wrzosek, szybko! Rójka pszczela wychodzi! – krzyknęła.
- Co takiego?! Przecież to jeszcze nie pora na roje! – zdziwił się Wrzosek i ruszył biegiem na pasiekę.
Z trzeciego ula wyleciał właśnie wielki rój pszczół i wśród ogólnego zamętu dało się usłyszeć: matkę! Chronić matkę! Zasłonić, przykryć… na lewo, prosto! Zastawić…
Rój zrobił koło nad pasieką, po czym zawisł na gałęzi świerka, tuż nad głową śpiącego Fokusa. Potężne buczenie obudziło psa, który dosłownie zdębiał ze strachu. Jeszcze czegoś takiego nie widział, toteż najeżył się okropnie i pokazał wszystkie swoje kły, groźnie warcząc na gałąź.
- Halo! Co tu się dzieje?! – wrzasnął Wrzosek do pszczół.
- A na co Ci to wygląda? - zapytała zaczepnie jedna, która najpewniej była strażniczką w ulu. - Nastąpiła szybka ewakuacja, bo matce zagrażało niebezpieczeństwo.
- Ewakuacja?! Z ula?! Też coś! A tu niby jest bezpiecznie? – zdziwił się skrzat.
- Tak, zdecydowanie, bo mamy bunt na pokładzie. Trutnie przejęły ul i jeden z nich ogłosił się królem. Teraz nazywa się Adamos Pierwszy Ważny i zapowiedział, że od dziś to on tam rządzi.
- Co to za bzdura! I wy dałyście się trutniom z ula wywalić? – Wrzosek był tak zszokowany, że aż mu czapka na samą brodę opadła.

- Chwileczkę, odsunąć się! Proszę mnie przepuścić! Co to ma być? W tej chwili się rozsunąć! – spośród buczenia dobiegł delikatny, ale bardzo stanowczy głos i oczom skrzata ukazała się matka.

Była piękna. Miała wielkie, czarne i mądre oczy, brązowo - czarne futerko, długi tułów i przepiękną talię. Fokus oniemiał. Nigdy nie widział tak pięknej istoty. Jej skrzydła mieniły się w słońcu wszystkimi kolorami tęczy.
- Co to było? Czy ktoś mi wreszcie wyjaśni? – zwróciła się do zebranych. - Tak szybko mnie dopadły i uniosły z wielkim krzykiem, że nie zdążyłam nawet zapytać co się dzieje.
- Mamy Cię chronić, matko, a Twoje życie było zagrożone! - odparła druga strażniczka. - Zresztą nie tylko Twoje, bo nas wszystkich. Mateczko, truteń ogłosił się królem i kilka naiwnych pszczół zostało z nim w ulu. Wszystkie trutnie miały za zadanie nas wyrzucić z ula, więc co było robić? Zdecydowałyśmy o ucieczce. Teraz możemy się spokojnie zastanowić, co poczynić dalej.
- Jak to „co dalej”? - oburzyła się matka. - To jest mój ul! Ja go nie oddam żadnemu trutniowi!
- Poczekajcie proszę. Ja tam zajrzę i zobaczę jak wygląda sytuacja - zaproponował Wrzosek i podreptał do ula. Nie było go dosyć długą chwilę, a gdy wrócił, przyniósł wieści bardziej śmieszne niż poważne.
- Otóż dowiedziałem się, że władzę w ulu przejął niejaki truteń Adamos – oświadczył skrzat. – Każdy, kto się z nim nie zgadza, został z ula wyrzucony i nigdy, ale to przenigdy, powrotu do niego miał nie będzie. Nie należą mu się żadne porcje żywnościowe i nie ma co liczyć na żadną łaskę. Kilka młodych pszczół doniosło mu jeszcze trochę pyłku, ale reszta siedzi na okolicznych krzakach i zastanawia się co będzie dalej. Adamos natomiast ogłosił, że z jego inicjatywy wstaje słońce i z jego inicjatywy budzi się dzień jutrzejszy. Że dzięki niemu rodzi się każda pszczoła i to ona winna mu posłuszeństwo. Dzięki jego łasce trutnie mają co jeść – Wrzosek, już od połowy przekazywania informacji, krztusił się ze śmiechu.
– No nie! Coś podobnego!! I wy wyprowadziłyście mnie z mojego ula, żeby jakiś durny truteń tam rządził?! - pszczela matka była strasznie wzburzona. - Toż to całe jedzenie nam zjedzą i czerw mi zaziębią, bo kto będzie grzał larwy. Przecież nie trutnie! Za głupie i za leniwe są. – Matka ochłonęła trochę i zapytała - Czy ktoś mi powie, na ile dni zapasów tam mają?
- Do jutra na pewno nie starczy – odparła jedna z pszczół. - Nażarły się niemiłosiernie. Mało nie pękną i leżą teraz po kątach ula z wielkimi brzuszyskami. Chwalą przy tym Adamosa po wszystkie czasy.
- Zdrajcy paskudni! Wracamy! Trzeba tam porządek zrobić! – zarządziła matka. - Część z was leci grzać czerw i jajka posprawdzać. Reszta za moją świtą. Ja im pokażę Adamosa!

Rój wisiał jeszcze chwilę, po czym poderwał się do lotu, zatoczył koło i z całym impetem runął wprost przez wylotek do ula. Siła była tak potężna, że aż daszek podskoczył.

- Oj, teraz to tam dopiero się będzie działo – stwierdził Fokus obserwując pszczoły.
- Zapewne! Żadna matka nie pozwoli sobie na to, by ją ktoś, a tym bardziej truteń, z jej własnego ula wyrzucił – przytaknął Wrzosek.

Hałas, buczenie i trzaskanie dało się słyszeć jeszcze przez dłuższy czas. Potem zapadła głęboka cisza. Na wylotkach pojawiły się strażniczki, a chwilę później z trzeciego ula zaczęły wylatywać trutnie. Miały wyskubane futra, połamane skrzydła i nogi. Część z nich była tak obżarta, że nie mogła wzbić się w powietrze.

Na sam koniec, na wylotek został za łapy wywleczony truteń Adaś. Wcale nie był już taki ważny i pewny siebie. Nie miał futra i skrzydeł. Za zdradę ula i matki strażniczki ukarały go srodze. Wyrwano mu skrzydła, aby już nigdy nie doleciał do żadnego ula i nie mógł nawet myśleć o tym, by w nim rządzić.
- I co, mądralo, słońce wstało dziś bez Twojej inicjatywy – chichotała strażniczka. - I popatrz, bez Twojej zgody zaraz będzie zachodzić.
- Głupie jesteście! Mogłyście tu mieszkać ze mną, ale wy nie! Wy musicie pracować, aby czuć się wolne. Co za bzdura! Mogłyście wąchać kwiatki z moim pozwoleniem i pod moim patronatem. A w moim imieniu nawet mogłyście coś zjeść. Ale wy nie! Jeszcze będziecie żałować! – odgrażał się niby-król.
- Zabieraj się stąd Adaś! Idź się bujać na jakiejś trawie, bo widzisz, Twój czas minął. Skrzydeł już nie masz, to sobie nie polatasz. Teraz co najwyżej, to pospacerować sobie możesz i popatrzeć na świat jak wygląda, gdy po ziemi się chodzi, a nie buja w obłokach! - wykrzyczała strażniczka i zrzuciła opasłego trutnia prosto na trawę. Ten wylądował w błocie, bowiem żadna trawa nie utrzymała ciężaru jego brzuszyska.

- I tak kończy każdy, komu się wydaję, że jest panem innych istnień. Władza może i jest fajna, ale trzeba mieć jeszcze trochę rozumu – stwierdził spokojnie Wrzosek, patrząc na taplającego się w błocie trutnia.

- A co tam u Waszej mateczki? – Fokus zagadnął strażniczki.
- Ma się dobrze. Właśnie kończy obchód po ulu i dzieli nam zadania, bo ktoś ten cały bałagan po poprzedniej władzy musi posprzątać - gruchnęły śmiechem pszczoły.
- Teraz rozumiem, dlaczego ją tak szanujecie. Nie dość, że jest piękna, to jeszcze mądra. Dba o rodzinę i następne pokolenia. Coś niesamowitego - pochwalił pies.
- To prawda, jest niesamowita… – potwierdziła strażniczka i chciała jeszcze coś dodać, ale właśnie z łąki zaczęły zlatywać się pszczoły z wielkim zapasami pyłku. - Uzupełniamy zapasy, bo ul jest pusty po poprzedniej władzy – objaśniła druga strażniczka. - No cóż, z inicjatywy i pod patronatem największego trutnia, reszta trutni mało nie pękła od obżarstwa. Teraz kilka wyjątkowo naiwnych pszczół ma dwa razy tyle roboty, co normalnie, bo muszą te zapasy uzupełnić dwa razy szybciej - roześmiały się pszczoły i wróciły do swoich stałych zajęć.

c.d.n.


Autor: Ewa Zawadzka

2023-04-07

Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Kontakt:

redakcja(at)korwinow.com

tel. 516 464 400

Najczęściej czytane:


Promocja książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki"

Spotkanie z Qbą Bociągą

Podsumowanie projektu Nawłociowa Pasieka Dzieciom



Polecane strony:

 

KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych

 

Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki

 

CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks

 

 

 

Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.