Korwinów

 

01 Nieproszony gość


Czarna miała piękny sen. Śniło jej się, że poluje na wielką, tłustą mysz. Zaczaiła się na nią. Zniżyła na łapach, położyła po sobie uszy. Ogon zaczął miarowo się ruszać, raz w prawo, raz w lewo. Wysunęła do przodu swoje długie wąsy, przymknęła oczy. Tak! Tym razem się uda. Dwa wyskoki, jedno odbicie i już będzie w moich pazurach! Dwa tygodnie próbuję ją złapać, dziś to będzie ten dzień. Jeszcze tylko dwa machnięcia ogonem, żeby nabrać prędkości i…

- AUUUUUUU – donośne wycie wyrwało ją ze snu. Skoczyła na równe nogi, nabijając sobie guza o wystającą deskę w szopie. Każdy jej włos na futrze stał dęba. Wielkie, zdziwione oczy próbowały dostrzec co się dzieje.
- No cześć, to Ty jeszcze śpisz? – szczeknął rozbawiony Fokus. Uwielbił robić jej psikusy. – Śpisz, a myszy sznureczkiem włażą do spiżarni. Normalnie wycieczka z przewodnikiem – żartował dalej.

- Zwariowałeś - wysyczała Czarna, kiedy w końcu, po chwili strachu, odzyskała głos. - Coś Ty sobie myślał? Nie widzisz, że tu się śpi?
- No widzę - śmiał się Fokus, któremu straszenie Czarnej przynosiło wiele radości. - Jak się pospieszysz, to może zdążysz na moje legowisko pod domem, jest jeszcze ciepłe. Ja idę spać do budy. Właśnie zakończyłem pilnowanie. Wstaje dzień, teraz Ty pilnuj, ja idę spać.
- Nie lubię Cię - wysyczała Czarna. – Prosisz się, żeby moje pazury wylądowały znowu na Twoim nosie! I znowu będziesz mieć zajęcie przez tydzień z jego wylizywaniem, żeby szybko się zagoił. Odechce Ci się wtedy głupich kawałów. Zepsułeś mi taki piękny sen! Budzisz mnie o świcie i paskudnie śmierdzisz.
- No wiesz, teraz to już przesadziłaś - oburzył się Fokus. – Jestem wilkiem, prawdziwym wilkiem! Pachnę lasem i moim dziadziusiem. To zapach wojowników.
- Tak, pewnie… Jesteś psem, a ten zapach to raczej zapach starej kości. Przyznaj się, wykopałeś pewnie jakiegoś starego gnata ze swoich zapasów na „gorsze czasy”?
- A żebyś wiedziała - warknął Fokus i podreptał do swojej budy, zarzucając przy tym swoim puszystym ogonem, raz w lewo, raz w prawo, jak chorągiewką.
- Nie lubię Cię - wysyczała za nim Czarna.
- Nieprawda, bo to ja Cię nie lubię - mamrotał pod nosem Fokus. W głębi duszy uwielbiał te codzienne sprzeczki z Czarną. Bez niej byłoby mu nudno na tym podwórku.
Czarna też lubiła Fokusa, ale postanowiła, że nie powie mu tego, no bo przecież kot nie może lubić psa. To absolutnie nie wypada! Przecież psy nie potrafią zrozumieć kota. Koty są mądrzejsze, sprytniejsze i na pewno ładniejsze od psów.

Czarna miała kilka powodów, żeby jednak lubić Fokusa. Dawno temu, pewien człowiek wziął ją do swojego domu na święta. Miała wielką kokardę, a dom oświetlony był kolorowymi lampkami. Ale coś się stało i człowiek po kilku dniach zabrał Czarną do swojego pięknego auta na wycieczkę. Gdy dojechali do lasu, człowiek wysadził ją na jego brzegu i odjechał. Czarna bardzo się bała. Wołała, jednak nikt nie przychodził. Jeszcze kilka dni czekała na człowieka w krzakach, myśląc, że wróci, ale nie wrócił. Zziębnięta, głodna i mokra dotarła do pierwszego domu. Tam na swojej drodze spotkała Fokusa. Myślała, że to wilk. Była przerażona, Fokus wyglądał groźnie. Jego spojrzenie przeszyło ją na wylot. Czekała na cios, jednak Fokus przepuścił ją na podwórko i zaprowadził do swojej miski. Podzielił się kolacją, nie wygonił. Zaprowadził do starej szopy, w której był skład drewna na opał. Ta szopa była teraz jej domem. I tak Czarna zamieszkała na pasiece obiecując sobie, że już nigdy nie pozwoli się przytulić żadnemu człowiekowi. Nie będzie się łasić i nie wymruczy mu już żadnej kociej pieśni, bo ludzie na to nie zasługują. Z czasem zaczęła jednak trochę zmieniać zdanie, bo w szopie w której spała, pojawiła się miska, a w niej kocie śniadanie i kocia kolacja. Nikt na pasiece jej nie gonił i nikt do niczego nie zmuszał. Uwielbiała spacery po ogrodzie. Najlepiej jej się spało między ulami na pasiece w wielkim krzaku przegorzanu, który zasłaniał ją od świata. Obok pszczoły cicho buczały.

Tego ranka stało się coś, czego Czarna się nie spodziewała. Wiatr powoli delikatnie rozwiewał mgłę nad łąkami. Słońce nieśmiało wyglądało znad dużej chmury ogrzewając futro Czarnej. Czarna miała piękne futro. Ciemne jak najciemniejsze farby malarza. W słońcu mieniło się na zielono, granatowo i fioletowo. Do tego jeszcze Czarna miała długie wąsy, przepiękne zielone oczy i długi puchaty ogon. Nadstawiła uszu.

- Co tam się dzieje na pasiece? Skąd taki jazgot?

Wyszła uchylonymi drzwiami i udała się do pasieki. Jej oczom ukazał się niecodzienny widok. Przy jednym z uli siedział zdziwiony Fokus, daszek był odsunięty, a na wylotce z ula kłóciła się zawzięcie gromadka pszczół.

- O co chodzi? - zapytała psa.
- Pojęcia nie mam, chyba o ten daszek się kłócą, ale kompletnie ich nie rozumiem.
- To akurat normalne, kotów też nie rozumiesz - burknęła Czarna i poszła do ula zapytać o co chodzi.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego od samego rana słychać Wasze wrzaski?
Pszczoły zamilkły.
- Czarna, czy to Ty? - zapytała strażniczka.
- Oczywiście, a któż inny mógłby bez obawy tu do Was podejść.
- No pytam, bo dobrze wiesz, że czarnego koloru praktycznie nie widzimy. Gdybyś była żółta albo niebieska, to bym nie pytała - wykrzyczała zdenerwowana strażniczka.
- O co więc chodzi? - zapytała kocica po raz kolejny.
- O daszek. Widzisz to? Daszek w nocy ktoś otworzył, przesunął i w całym ulu zimno. Nawet nie wiesz ile się siostry musiały w nocy skrzydłami namachać, żeby trochę ul ogrzać, żeby matce ciepło było no i żeby się nie obudziła. Te cztery fujary, miały pilnować ula od góry. I co? I co ja się pytam?! Spały jak susły! Chrapały przy tym tak głośno, że reszta pszczół myślała, że to deszcz o blachę na daszku tak dudni.
- A nieprawda! Wcale, że nie! - broniła się górna strażniczka. - W nocy ktoś przyszedł i daszek odsunął. My myślałyśmy, że to pszczelarze. Czekałyśmy więc i czekałyśmy, aż go zasuną i na tym czekaniu słońce nas obudziło.
- Widzisz, widzisz z kim ja tu pracuję? Pilnowanie daszka to prosta i łatwa praca. Jak ktoś go otwiera, to Wy macie wylecieć, psiknąć jadem i pogonić. No, czasem kogoś użądlić, ale to w ostateczności. Ja to mam dopiero pracę. Cały dzień i noc wraz siostrą pilnuję wylotka. Sprawdzam kto wchodzi i wychodzi. Muszę każdą pszczołę powąchać, czy aby na pewno pachnie naszą matką i nie mogę się pomylić! Wyganiam nieproszonych gości, wyganiam osy i szerszenie, a nawet myszy. A Wy co?
- No myszy to akurat ja gonię - wtrąciła kocica. - Żadna tu nie wejdzie, bo wiedzą, że śpię na pasiece… to znaczy… pilnuję pasieki - poprawiła się Czarna.
- Czekajcie nicponie, będziecie się matce tłumaczyć z tego spania! Możecie już szykować swoje kieszonki na łapkach do zbierania pyłku na łące, bo na sucho Wam to nie ujdzie. Pszczelarze daszek Wam otworzyli? W nocy? W listopadzie? Co za bzdury! - krzyczała dalej strażniczka.
- Ale naprawdę coś tu w nocy tupało - tłumaczyła się strażniczka z góry ula. Reszta opuściła czułki i patrzyła w deskę wylotka, nawet nie próbując się tłumaczyć.
- Nie wierzę w to, co tu się narobiło! - wrzeszczała coraz bardziej zła strażniczka.

Czarna podeszła do Fokusa, który siedział dalej na pasiece i nie rozumiał o co się konkretnie kłócą.

- No i co tam się stało? - zapytał kocicę.
- O daszek się kłócą. Zobacz, ktoś go w nocy otworzył i nie zasunął. Strażniczki nie zareagowały, mają teraz zimno w ulu. Dobrze, że deszcz nie padał albo zapasów zimowych im nikt nie ukradł.
- Ale słuchaj, tu nikogo nie było. Przecież ja tu pilnowałem całą noc. Nikt tu nie chodził - odparł Fokus zdziwiony.
- Mówią, że przyszedł stamtąd - odparła Czarna pokazując łebkiem kierunek.
- Skąd wiesz?
- Popatrz. Widzisz tamtą pszczołę? Kręci się w koło i pokazuje swoim tułowiem kierunek, ustawia się tam. Widzisz? - tłumaczyła Czarna zdziwionemu coraz bardziej Fokusowi.
- No widzę. Cały czas się zatrzymuje w tym samy miejscu i pokazuje na pole - odparł pies.
- Dokładnie! Mówiły, że ktoś tupał i przyszedł stamtąd.
- No co Ty? Siedziałem tu pod gruszką pół nocy. Fakt, może oko mi się na chwilę przymknęło, ale przyniosłem tu swoją kość i miałem co robić z nią do rana.
- A jednak ktoś tu był – odparła kocica.
- Fakt, daszek sam się nie odsunął. Pójdę po pszczelarzy. Zawołam ich, niech go poprawią - stwierdził Fokus i pobiegł w stronę domu.

Za chwilę, niczym syrena strażacka, dało się słyszeć donośne wycie Fokusa. Tak głośne i stanowcze, że wybiegł natychmiast z domu każdy, kto w nim był. Fokus dumny jak paw, zadarł swój puchaty, zawinięty jak rogalik ogon i poprowadził pszczelarzy na pasiekę, pokazując, że na ulu numer 5 przesunął się daszek. Dostał za to wielką kość, czego Czarna nie mogła mu darować.

Podreptała więc do swojego krzaka przegorzanu, zastanawiając się, co tu się właściwie stało.
- Coś myślę, że to jeszcze nie koniec… – stwierdziła zwijając się w kłębuszek na swoim wydeptanym legowisku.

c.d.n.


Autor: Ewa Zawadzka

2022-11-05

Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Kontakt:

redakcja(at)korwinow.com

tel. 516 464 400

Najczęściej czytane:



Nawłociowa Pasieka dzieciom - I tak nam minął rok

Nawłociowa Pasieka dzieciom - Koronacja

Nawłociowa Pasieka dzieciom - Przygotowania


Polecane strony:

 

KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych

 

Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki

 

CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks

 

 


Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.