Korwinów

 

02 Uciekające wiadro


Dzień był jeszcze słoneczny, choć chmury już przybrały ciemny, stalowy wręcz kolor. Powietrze pachniało nadchodzącą zimą. Wiatr zrywał ostatnie liście leszczyny, które niczym dywan pokryły całą pasiekę.

- No nie miałaś już gdzie wymyślić sobie innego miejsca do spania - sapał Fokus wciskając się pod wielki krzak przegorzanu. - Pokłułem sobie cały nos. To krzaczysko ma kolce - marudził niezadowolony.
- Właśnie specjalnie tu sobie siedzę, żebyś nie właził - odparła Czarna.

Fokus był dużym psem. Pochodził z bardzo dobrej rodziny Malamutów. Jego dwaj bracia ciągnęli sanie w różnych zawodach sportowych, a siostra wraz z policjantami szukała zaginionych ludzi. On trafił na pasiekę jako szczeniak… I tak już dziesięć lat pilnował podwórza, pasieki i łąki, na której stał kurnik, a rządy sprawował tam kogut Rabin.

Fokus miał długie, grube i gęste futro w trzech kolorach: białym, szarym i czarnym. Piękny, zawsze mokry nos wyczuwał najmniejsze zagrożenie. Bystre brązowo - miodowe oczy wyglądały jak dwa migdały otoczone czarną maską. Powodowały, że patrząc w nie widziało się jego wilczą duszę. Jednak prawdziwą dumą Fokusa był jego ogon. Puchaty, wylizany, zadarty i zawinięty w rogalik z bielutkim końcem. Sprawiał, że już z daleka było go widać. Tak, ogon był jego dumą i nikomu, absolutnie nikomu nie wolno było go dotknąć, aby przypadkiem nie wybrudzić.

- Czarna, powiedz mi dlaczego tu nagle zrobiło się tak spokojnie? – zapytał.

- Zima idzie. Nie czujesz? - odparła – Lada moment zacznie padać pierwszy śnieg. Pszczoły poszły spać.
- Jak spać? - pytał dalej - Przecież te ich ule są mniejsze od mojej budy, a ich jest w nich tak dużo. Jak one tam zmieszczą swoje legowiska? - zastanawiał się Fokus.
Czarna parsknęła śmiechem.
- Jakie legowiska? One śpią na plastrach miodu – odparła.
- Słuchaj – dodała, patrząc na coraz bardziej zdziwionego psa - to jest tak. W każdym ulu jest matka…
- Królowa - przerwał jej Fokus.
- Nie królowa, a matka. Królowa musiałaby mieć tam tron i koronę i…
- No dobra, matka – zgodził się pies. - Co z tą matką?
- Gdy przychodzi zima - opowiadała dalej Czarna - pszczoły kończą zbierać nektar i pyłek. Wychodzą ze wszystkich szczelin ula i idą do matki. Przytulają się do niej i ją grzeją, karmią i myją. Dbają o nią, bo to ich matka, najważniejsza osoba w ulu. Tak się przytulają, że wyglądają wszystkie jak duża szyszka. I choćby było bardzo zimno na dworze, to im jest w ulu ciepło, bo przytulone grzeją się wzajemnie. Te, które są na zewnątrz tej szyszki, machają skrzydłami i wtedy jest im jeszcze cieplej. Gdy się zmęczą, to się zamieniają z innymi. One wchodzą bliżej matki, a ich koleżanki wtedy machają skrzydłami i grzeją je.
- To jest fantastyczny pomysł - odpowiedział Fokus. - To czemu my się tak nie grzejemy? Czemu o tym nie pomyśleliśmy? Ja będę w środku, a Ty będziesz mnie grzać - Fokus aż podskoczył z radości.
- I co jeszcze? Ot wymyślił - burknęła Czarna. - Czy ja jestem pszczołą? Czy ja mam skrzydła? Czyś Ty słyszał, żeby kot przytulał się do psa? A fuj! - parsknęła wyraźnie oburzona.
- Czarna, skąd Ty tyle wiesz o pszczołach? - zapytał pies zmieniając temat.
- Strażniczka mi powiedziała. Czasem sobie rozmawiamy - odparła z dumą kocica.
- Ja to bym się tam bał podejść i tak z nimi gadać. Jeszcze by mnie poczęstowały swoimi żądłami, więc… - pies nagle przerwał. - Czarna, zobacz no na to wiadro, bo nie wiem czy to słońce mnie przygrzało? Ono ma nogi i właśnie idzie na pasiekę!
Czarna podniosła głowę, wyjrzała znad dużego liścia przegorzanu i zamarła.
- Nie Fokus, nie przygrzało Cię słońce, ono faktycznie tu idzie. Trzeba… - zaczęła, ale nie dokończyła zdania, bo Fokus wystartował jak z procy i pognał w kierunku wiadra. Było jasne, że ktoś w nim jest i choć było odwrócone, to widać było małe nogi.

To co działo się później trudno opisać. Czarna zjeżyła się, syknęła groźnie. Całe futro stanęło jej dęba, ogon przypominał dość dużych rozmiarów szczotkę do kurzu. Wyskoczyła spod krzaka i jednym susem wskoczyła na starą lipę. Wspięła się praktycznie na jej czubek i przycupnęła bezpiecznie na daszku budki dla sikorek. Obserwowała stamtąd to, co właśnie wyczyniał na podwórku Fokus.

Ten pędem ruszył za wiadrem. Im szybciej biegł, tym szybciej ono uciekało. Zrobiło koło wokół szóstego ula i pobiegło w kierunku starej wierzby. Fokus w tym pędzie nie wyrobił na zakręcie i z całej siły uderzył głową w ul. Uderzył tak mocno, że strażniczki wypadły z wylotka na trawę głośno bucząc. Jeszcze gorzej było przy wierzbie, bo tam z kolei wiadro zrobiło kółko i pognało w kierunku altany między krzakami agrestu. Fokus zderzył się z wierzbą i jak śnieżna kula pędem wpadł w krzaki agrestu, taranując i łamiąc je po drodze. Wiadro pognało dalej w kierunku oczka wodnego, skręciło ostro w lewo i zatrzymało się nagle przy ogródku skalnym. Fokus jednak, nabierając prędkości w tej gonitwie, nie wyhamował kolejny raz i z całym impetem wpadł do sadzawki. Dał takiego nura, że nawet wypielęgnowany ogon znalazł się całkowicie pod wodą. Fala wody była tak duża, że wyrzuciła na brzeg drzemiące już na dnie karasie. Pies wygramolił się z niego zupełnie niepodobny do siebie. Cały był w czarnym mule, z uszu zwisały mu glony, ogon zdobiły zgnite liście tataraku. Pies był wściekły, brudny i do tego bardzo, ale to bardzo śmierdzący.

Czarna na ten widok gruchnęła takim śmiechem, że zapomniała, iż siedzi na drzewie i z impetem spadła w dół, łamiąc pojedyncze, cienkie gałęzie. Kiedy już pozbierała się z trawy po upadku, pobiegła do psa, a potem w kierunku wiadra. Przewróciła go łapą. Pod wiadrem niczego i nikogo nie było, oprócz dużej dziury w ziemi tuż przy skalniku. Dokładnie w miejscu gdzie się wiadro zatrzymało.

- Co to ma być?! – warknął gniewnie pies.

- Pojęcia nie mam – odparła. - Mam za to fantastyczną kolację - dodała Czarna, patrząc rozmarzonym wzrokiem w kierunku dwóch tłustych karasi na brzegu sadzawki.
- A ja mam igły z agrestu w nosie i łapach, glony w uszach, a ogon… to sam nie wiem w czym. Jak ja to doczyszczę? - rozpaczał wciąż jeszcze pies. - Co to było, Czarna?
- Nie wiem, może jeże? – odparła niepewnie.
- Guzik nie jeże - denerwował się Fokus - to coś miało buty.
- Co ty gadasz? Buty? – odparła, coraz bardziej interesując się swoją kolacją, a nie brudnym psem. - Bierz no jedną rybę, ja drugą i idziemy stąd – zarządziła wbijając pazury w tłustą rybę. - No rusz się w końcu! - poganiała psa.
Fokus podreptał za nią nieco jeszcze zdezorientowany tym, co się stało. Usiadł pod krzakiem i wziął głęboki oddech.
- Czarna, coś Ci powiem… – westchnął.
- Co takiego? - odparła kocica wylizując swoją rybę.
- Jak wpadłem do tego bajora, to przypadkiem zeżarłem żabę - wyznał z obrzydzeniem Fokus.
– Że co?! - mina Czarnej była bezcenna. Pewnie by coś odpowiedziała, ale właśnie w tej chwili na ich nosach wylądowały pierwsze, roztańczone na wietrze płatki bielutkiego śniegu.

c.d.n.


Autor: Ewa Zawadzka

2022-11-10

Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Kontakt:

redakcja(at)korwinow.com

tel. 516 464 400

Najczęściej czytane:


Promocja książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki"

Spotkanie z Qbą Bociągą

Podsumowanie projektu Nawłociowa Pasieka Dzieciom



Polecane strony:

 

KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych

 

Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki

 

CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks

 

 

 

Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.