Korwinów

 

03 Truteń Alojzy


Pierwszy śnieg ma to do siebie, że zawsze topnieje. Ten stopniał bardzo szybko, zostawiając po sobie dużo kałuż i błota.

Fokus całą noc spędził w budzie. Miał co robić po nurkowaniu w sadzawce. Wylizywanie futra zajęło mu prawie całą noc, a z samym tyko ogonem zastało go południe. Zły był niemiłosiernie i Czarna wolała omijać go szerokim łukiem.
Słońce było już wysoko, gdy pies radosnym wyciem zakomunikował koniec czyszczenia swojego futra. Wyszedł z budy, przeciągnął się z radością… po czym wpadł w dziurę wykopaną przed budą, pełną świeżego błota po pierwszych opadach śniegu.
– No nie wierzę w to, co tu się dzieje. Całkiem zapomniałem o tej dziurze – warczał, zły sam na siebie, wycierając nos ze świeżutkiego błota. - W sumie, jak już znowu jestem cały w błocie, to może warto by sprawdzić, co siedzi w tej dziurze przy skalniku. To tam zatrzymało się przecież wiadro - pomyślał pies. A że pomysł wydał mu się genialny, to za chwilę pędził już w kierunku szopy, gdzie zazwyczaj spała Czarna. Nie zastał jej jednak, więc udał się pod przegorzan.
- Pewnie tam siedzi - mówił do siebie Fokus, zmierzając w tamtym kierunku.
Jednak, gdy przechodził przez pasiekę, zobaczył dziwne poruszenie. Na wszystkich wylotkach stały grupki pszczół. Strażniczki wyglądały wyjątkowo groźnie. Nastroszyły skrzydła, rozstawiły łapki i zatarasowały cały wlot do uli. Natomiast na ulu trzecim, grupka pszczół za łapy i skrzydła dosłownie wyrzucała jedną z nich.

- Przepraszam bardzo – zagadał grzecznie Fokus, bo nadal bał się pszczół, a te wyglądały na wyjątkowo zdenerwowane. – Co się stało, o co wam chodzi? – zapytał. - Dlaczego ją wyrzucacie z ula? Co takiego zrobiła?

Pszczoły na chwilę się zatrzymały zdziwione, po czym z impetem wyrzuciły na trawę biedną lecz wyjątkowo grubiutką pszczołę.
- Ją? Też coś! - wykrzyczała strażniczka. - To truteń! Obibok, nierób i leń śmierdzący - kontynuowała coraz bardziej zła.
- Tylko nie śmierdzący! - wykrzyczał z trawy truteń, gramoląc się z trudem na źdźbło trawy. Nie było to jednak proste, bo ogromne brzuszysko dość konkretnie mu przeszkadzało.
- To truteń. Ten leń już dawno powinien być wyrzucony. Czy Ty wiesz, co on zrobił? Wiesz? -krzyczała dalej pszczoła tak rozwścieczona, że aż zaczęła podskakiwać na wylotku.
- Schował nam się cwaniak w ulu na przedostatniej ramce. Wysmarował się pyłkiem, że niby taki gorliwy jest. Pyłek do łap sobie miodem przykleił i udawał pszczołę. Udawał, że taki pracowity. A tymczasem, gdy siostry biedne zajmowały się pracą, to ten pasibrzuch wyżarł miodu z połowy plastra! Skaranie boskie z tymi trutniami. Nic od maja nie robią, obijają się po ulu. Jedzą to, co im z pól przyniesiemy. Nic ich nie interesuje. Odwiedzają sąsiednie ule i tylko brud do ula wnoszą na tych swoich chudych łapach.
- O przepraszam, wcale nie chudych, całkiem nieźle się tu upasłem - odparł truteń, bujając się na trawie. - I kto powiedział, że nic nie robiłem? Żyłem tu, jadłem, byłem. Patrzyłem w piękne, czarne oczy mateczki. Liczyłem, że się może we mnie zakocha… A wtedy ja, truteń Alojzy, sprawowałbym rządy w tym ulu jako król, u boku tak pięknej królowej - mówił rozanielony truteń.
- A niedoczekanie Twoje! - wykrzyczały już teraz oburzone wszystkie pszczoły.
- Nie potrzebujemy tu takich leni i nierobów. Kto nie pracował, ten nie je, tak to wygląda w ulu. Szerokiej drogi Alojzy! Zabieraj stąd swój wielki brzuch i jeszcze większy tyłek i jazda póki jeszcze nie straciłam cierpliwości do końca - odparła szefowa strażniczek.
- Bez łaski, głupie baby. Znajdę sobie inny ul, gdzie mnie docenią, nakarmią, przygarną i przytulą - krzyczał rozżalony truteń. – Jeszcze będziecie mnie prosić, żebym wrócił. Teraz odlatuję, a Wy możecie już tylko popłakać, że wyrzuciłyście tak cudną i wyjątkową istotę jak ja. Znajdę sobie inny ul - buczał zły truteń wzbijając się w powietrze.
- Na pewno nie na tej pasiece! - wykrzyczały zgodnym chórem strażniczki na innych wylotkach.
Alojzy wzbił się w powietrze i obrażony odleciał z wielkim trudem, bo ogromne brzuszysko wcale mu tego nie ułatwiało.
Fokus siedział na trawie zdziwiony całą sytuacją.

- Czy możesz mi, moja droga wyjaśnić, o co chodzi z tymi trutniami w ulu? – zapytał przymilnie strażniczkę.

- Bardzo proszę - odparła już spokojna szefowa strażniczek. - Same kłopoty są z nimi i tyle. Rodzą się w maju, liczą na to, że zakocha się w nich matka, ale tak się nie dzieje. Matka zakochuje się tylko raz w życiu i to wtedy kiedy jest bardzo młoda, ale to już inna historia. Trutnie siedzą w ulu, nic nie pomagają. Ciągle przeszkadzają nam w pracy. Łażą po całej pasiece, od ula do ula, nic nie robiąc. Skoro nie robią zapasów na zimę, nie pomagają nam w pracy, ba, nawet posprzątać im się nie chce, to gdy przychodzi jesień, wyrzucamy je z ula. Nikt takich darmozjadów przez zimę karmić nie będzie. Często my mamy mało jedzenia, a co dopiero karmić takiego nieroba. Wiesz, powiem tak, trutnie żyją dobrze, ale krótko.
- A ja myślałem, że w ulu mieszkają same pszczoły - zdziwił się Fokus.
- Nie, skądże - roześmiała się pszczoła. - W ulu mieszka matka, pszczoły i trutnie. Nas pszczół jest najwięcej i każda z nas robi co innego, jesteśmy podzielone na zadania. Przyjdź jutro, to Ci opowiem, bo teraz muszę wracać i pilnować, żeby Alojzy jednak nie wrócił - zaśmiała się strażniczka.
- Łaaaał - zawył Fokus w zachwycie - Jesteście niesamowite, a ja Was się tak bałem – dodał.
- Całkiem niepotrzebnie - odparła strażniczka, biegnąc do ula. - Spotkamy się jutro, do widzenia - usłyszał jej głos już z ula.
- Naprawdę jesteście niesamowite – dodał cichutko.

- Prawie zapomniałem, co miałem zrobić – powiedział za chwilę głośno do siebie Fokus. - Czaaaarnaaaa, gdzie Ty łazisz? – zawył donośnie.

- Czego wrzeszczysz - ofukała go Czarna. - W całej wsi Cię słychać - odparła niezadowolona zeskakując z płotu. - Na łące byłam. Na myszy się wybrałam, ale bo to coś idzie złapać, jak Ty tak wyjesz. Stary, myszy przez tydzień będą to podwórko omijać szerokim łukiem, bo tak się drzesz – fukała dalej. - Co się stało?
- Idziemy kopać dziurę! I to już, teraz, póki jestem jeszcze brudny - zakomunikował Fokus.
- Faktycznie cały jesteś w błocie – odparła. - Myślałam, że już się umyłeś po wczorajszym bajorze – na samą myśl Czarna gruchnęła śmiechem.
- Umyłem i wybrudziłem. A teraz idziemy kopać dziurę – oznajmił.
- Jaką dziurę? – dopytywała, ale Fokus już popędził w stronę skalnika.


Po chwili ziemia z prędkością światła leciała na pół podwórka. Fokus kopał jak koparka. Matka natura zadbała o to, żeby miał długie i mocne pazury, stąd wykopanie dziury zajmowało mu dosłownie chwilę. Tym razem jednak coś było nie tak.

Czarna stała z boku i bacznie obserwowała te wykopy. Fokus był cały ubłocony, co chwilę przerywał kopanie, wsadzał nos w dziurę, parskał tam niemiłosiernie i sapał.
- Co tam masz? – pytała. - Bo widzę, że coś tam masz. Dziurę wyryłeś niczym dzik, do Chin się dokopiesz za chwilę. Co tam jest w tej…

Nie dokończyła, bo Fokus odskoczył jak oparzony na bok. Zjeżył się przy tym tak, że na jego grzbiecie zrobił się garb z futra i ogon znieruchomiał. Złożył uszy, wystawił do ataku tak wielkie zębiska, że Czarna czegoś takiego jeszcze nie widziała.

- No tylko spróbuj! - zabrzmiał głos z dziury. - Tego już za wiele! Nie dość, że nasypałeś mi ziemi na głowę, to jeszcze mnie osmarkałeś. Wsadź tu jeszcze raz to swoje wielkie nosisko, to tak cię poczęstuję pazurami, że rodzona matka Cię nie pozna! - słychać było groźny głos z wykopu.
- Wyłaź, no wyłaź! Bo rozkopię tą dziurę jeszcze bardziej i wyciągnę Cię z niej dosłownie za uszy! Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia - warczał wściekle Fokus.
- Wiem. Z największą fajtłapą, jaką widziałam w życiu. Bo kto inny dał takiego nura w bajoro, że zalał mi połowę nory, a o tej biednej żabie nie wspomnę - dał się słyszeć rozbawiony głos z dziury.
- Oooo, teraz to już grubo przesadziłaś - warknął Fokus. - Wyłaź i to już! - rozkazał pies.

- Fokus, kto tam siedzi? - Zapytała cicho Czarna, bo zastanawiała się, czy aby nie wskoczyć na najbliższe drzewo.

W tym momencie jednak z dziury wyłonił się piękny, wąski, długi nos. Najpierw czarny, potem biały, otoczony wianuszkiem gęstych białych wąsów. Następnie dało się dostrzec czarne, bystre oczy, spoglądające groźnie spod długich, czarnych rzęs. Dalej rude, nieduże uszy. Po chwili z rozkopanej dziury wyłoniła się sylwetka najpiękniejszej lisicy, jaką Czarna w życiu widziała, a do tego bardzo oburzonej całą zaistniałą sytuacją.
- No jestem i co? – warknęła, strzepując z siebie reszki ziemi.

c.d.n.



Autor: Ewa Zawadzka


2022-11-18

Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Kontakt:

redakcja(at)korwinow.com

tel. 516 464 400

Najczęściej czytane:


Promocja książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki"

Spotkanie z Qbą Bociągą

Podsumowanie projektu Nawłociowa Pasieka Dzieciom



Polecane strony:

 

KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych

 

Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki

 

CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks

 

 

 

Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.