Artykuły, felietony, opracowania
Ochotnicza Straż Pożarna w Korwinowie
Warto rozmawiać - spotkania w sołectwach
Społeczeństwo Obywatelskie – wyzwania XXI wieku
Dzieje Ochotniczej Straży Pożarnej w Poczesnej
Poznaj swojego Parlamentarzystę
Dzieje szkolnictwa podstawowego w Poczesnej
Górnictwo rudziane – V wieków tradycji
Jubileusz Parafii Poczesna 1606 - 2006
- Bez owijania w bawełnę, czyli bardzo szczery wywiad z Ewą Zawadzką
- W obiektywie Julii – galeria autorska
- Julia Zawadzka
- Robert Chądzyński - życie i praca cz.4
- Robert Chądzyński - życie i praca cz.3
- Robert Chądzyński - życie i praca cz.2
- Robert Chądzyński - życie i praca cz.1
- Marek Stasiak
- ks. Adam Boniecki
- Ewa Zawadzka
- Mirosław Zwoliński
- Marek Morzyk
- Ireneusz Cuglewski
- Juliusz Ursyn – Niemcewicz
Bez owijania w bawełnę, czyli bardzo szczery wywiad z Ewą Zawadzką
Bartosz Lesiński: Witam serdecznie naszych Czytelników. Mam dziś przyjemność rozmawiać z Ewą Zawadzką, właścicielką pasieki edukacyjnej, autorką książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki" a także osobą, która jest olsztyńskim "Aniołem". Cześć Ewo.
Ewa Zawadzka: Cześć Bartku.
BL: Anioł Olsztyński to naprawdę ogromne wyróżnienie, serdecznie gratuluję. Powiedz proszę, jak to się stało, że zostałaś laureatką tej prestiżowej nagrody?
EZ: Anioł Olsztyński jest przyznawany raz w życiu za wybitne zasługi dla naszej lokalnej społeczności. To jest bardzo ważna nagroda w moim życiu. Jest i będzie najważniejsza, bo nominują do niej sami mieszkańcy, a decyduje kapituła. To jest uznanie mojej pracy, to jest jej dostrzeżenie, zrozumienie sensu i idei tego co robię. Jestem bardzo wzruszona, że mnie dostrzeżono. Czy czuję się „Aniołem”? (śmiech) No, nie wiem, mam trochę rogatą duszę. A tak poważnie, to na to określenie trzeba zasłużyć. Ta piękna statuetka, którą notabene uwielbiam, motywuje do dalszej pracy dla naszych mieszkańców. Zresztą moja nagroda odbiła się wśród nich echem. Wpadają na pasiekę, oglądają, gratulują „Anioła”. Często pada pytanie: „Czy mogę Go wziąć w ręce i obejrzeć?” Nie sądziłam, że dla nich to jest tak ważne. Ostatnio klient zapytał mnie, czy nie zmienię nazwy na „Pasiekę pod Aniołem”. Wiesz, ludzie tutaj są bardzo serdeczni, a środowisko lokalne bardzo mocno ze sobą związane. Cieszę się że jestem jego częścią.
BL: Jak długo jesteś już mieszkańcem gminy Olsztyn?
EZ: Dokładnie w Walentynki będzie dwa lata. Meldując się usłyszałam: „W taki dzień meldunek? To na pewno będzie się tu dobrze mieszkało.” I jest dokładnie tak jak usłyszałam. Tu się bardzo dobrze mieszka i żyje. Czuję się, że teraz jestem w domu. Jak puzzle, kiedy w końcu włożysz ostatni element w odpowiednie miejsce. Nie znam jeszcze wielu mieszkańców, ale mnie już znają wszyscy. Jestem dla nich „Ewa z pasieki”. Wybrali mnie do Rady Sołeckiej w tamtym roku. Czuje się akceptowana i potrzebna, a to najbardziej motywuje do pracy.
BL: I w tak krótkim czasie udało Ci się tak wiele osiągnąć?
EZ: No tak. Jest taka złota zasada, że jeśli nie możesz komuś pomóc, to po prostu nie przeszkadzaj. I każdy powinien sobie to powiesić nad łóżkiem. Ale jest jeszcze kilka innych równie ważnych. Nie poniżaj, nie podcinaj skrzydeł, nie wyśmiewaj. Pozwól innym żyć tak jak chcą. Nie krytykuj i nie osądzaj. Zaakceptuj. Faktycznie, moje życie bardzo się zmieniło przez te dwa lata. Jesteśmy w Ogólnopolskiej Sieci Zagród Edukacyjnych. Zagród jest w Sieci ponad trzysta, ale pasiek coś koło trzydziestu, jesteśmy więc wyjątkowi. W tamtym roku zrobiliśmy zajęcia dla sześciu tysięcy dzieci i dorosłych. Dużo zajęć było dla rodzin, bo ludzie lubią wpadać na pasiekę całymi rodzinami na warsztaty. Nasz miód dwa lata temu zajął pierwsze miejsce w wojewódzkim konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo Smaki Regionów. W tym samym konkursie wyróżnienie dostała rok temu nasza herbata Skarby Biskupic. W plebiscycie Mistrzowie Agro 2024 zajęliśmy pierwsze miejsce w powiecie, a drugie w województwie. Wydałam książkę, którą dzieciaki uwielbiają i jak na razie sprzedaje się nieźle. Ten rok zaczął się od Anioła i kto wie, co się jeszcze wydarzy? Ja sama przeszłam wewnętrzną przemianę. Po tylu latach uwierzyłam w siebie. Uwierzyłam, że jestem coś warta jako człowiek. Mam odwagę mówić to co myślę i co czuję. I kompletnie nie robi na mnie wrażenia głupie stwierdzenie „co ludzie powiedzą”. Już nie boję się mikrofonów, a telewizja gości u nas często. Znam swoje możliwości i ograniczenia. Mam wąskie grono przyjaciół, którzy wspierają mnie cały czas, dlatego to wszystko stało się możliwe w dwa lata. Nikt mnie tutaj nie krytykuje i niczego nie wypomina, nie podcina skrzydeł, nie hamuje mojego rozwoju. Wręcz przeciwnie, często słyszę: „zrób to!”, a to motywuje.
BL: Wiem, że wcześniej mieszkałaś w Bargłach, w gminie Poczesna.
EZ: Tak, przez prawie 50 lat.
BL: Czym się tam zajmowałaś?
EZ: Wszystkim. Wtedy myślałam, że jest to moje miejsce na ziemi. Mieszkałam, wychowywałam dzieci - swoje i nie swoje. Otaczał mnie zawsze tabun zwierząt. Były psy i koty, stado kóz, owiec, nawet krowa Amelia, no i nasze konie. Pracowałam dla lokalnej społeczności. Trochę pisałam do Spoiwa, byłam w Radzie Sołeckiej, przez prawie dziesięć lat byłam Prezesem Stowarzyszenia IMS Kowalik. Starałam się pokazać ludziom coś więcej niż ich własne podwórko, ale z marnym skutkiem, nikt tego nie doceniał.
BL: Czy to właśnie spowodowało, że zdecydowałaś się zmienić miejsce zamieszkania, a tym samym, można rzec, całe swoje życie?
EZ: Ja nie jestem szablonowa. Nie da się mnie ubrać w garsonkę i zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem. Myślę samodzielnie, trudno mnie nagiąć, idę pod prąd. Mam tysiące pomysłów i wiele powodów do buntu. Jestem taką „piękną czarną owcą”. Tylko że właśnie czarne owce zmieniają świat. Wnoszą coś nowego w rodziny i środowiska. Dają im ten świeży powiew zmian. Pomysł na inne życie był od zawsze, ale nie było warunków, aby to zrobić. Bo, żeby to się udało, potrzebowałam akceptacji i przestrzeni. W Bargłach nie miałam żadnej z tych rzeczy. Niestety. Ciągle komuś coś przeszkadzało. Kozy śmierdziały, konie za głośno tupały, nawet nasz pies wył nie tak jak powinien. I nie dało się wytłumaczyć, że Malamutte komunikuje się w taki sposób ze światem. A przecież mieszkaliśmy na wsi. Pewnego dnia zalazł się ktoś, kto stwierdził, że na łąkach mojego dziadka będzie fajne osiedle, ale że nie byliśmy ich właścicielami, to pozostało nam się spakować i wynieść z miejsca, które kiedyś nazywałam domem. W dniu, w którym wyjechały z naszej stajni nasze konie, łamiąc nam serca, powiedziałam sobie, że nic już więcej nie stracę i nie poświęcę! I tak wyjechaliśmy my i pszczoły. Z mojego domu z Bargłów praktycznie nie zabrałam nic oprócz ubrań i drobiazgów, które były dla mnie ważne. Nie chciałam robić w Biskupicach mauzoleum Bargłów. Zaczęliśmy z czystą kartą, od zera. Minęło dwa lata. Jestem tu gdzie jestem i życie oddało mi dużo więcej niż straciłam.
BL: Czyli była to dobra decyzja, ta zmiana adresu?
EZ: Najlepsza w życiu! Jest taka złota zasada: jeśli ktoś lub coś jest toksyczne dla Ciebie, to „to” odetnij i nie patrz za siebie. Taki krok wymaga odwagi, ale się opłaca. Trzeba odwagę do zmian znaleźć przede wszystkim w sobie. Dlatego nie mam kontaktu z wieloma osobami, które wpływały na moje życie w sposób destrukcyjny. Ja po prostu ich w moim życiu już nie chcę. I nie mam zamiaru niczego im wyjaśniać, bo nie muszę tego robić i świetnie sobie radzę bez nich. Nagle wszystko stało się spokojniejsze i łatwiejsze. Przyjaciele, jeśli ich masz, to znajdą Cię wszędzie. Moi byli ze mną przy przeprowadzce. Klepali po plecach, gdy siedziałam na kartonach na werandzie w Biskupicach dwa lata temu i nie bardzo wiedziałam, jak swoje życie poskładać od nowa. Czułam wtedy jednak coś, czego nie da się opisać. Był to spokój i wolność. Bezgraniczna, zalewająca Cię wolność. W Talmudzie napisano: „Kiedy się przeprowadzasz, to zmieniasz swoje przeznaczenie”. I tak się stało. Podsumowując, sprawdzeni przyjaciele wpadają do dziś na kawę. Mam też dobry kontakt z wieloma mieszkańcami Bargłów, których bardzo lubię i szanuję. Natomiast bez emocji przejeżdżam obok mojego starego domu. Myślę, że tak naprawdę to nigdy nie był mój dom, to było tylko miejsce zamieszkania. Mój Dom jest w Biskupicach. Ze wszystkimi, których kocham i którzy są dla mnie ważni, tu się rozwijam. Tutaj poznałam fantastycznych ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi, inspirują mnie i popychają do działania. Zdecydowanie jest to moje miejsce na ziemi.
BL: Jakbyś miała dokonać porównania, gdzie żyje się lepiej?
EZ: Oczywiście, że w Biskupicach! Samo miasto Olsztyn daje fantastyczne możliwości do rozwoju. W okolicy jest wiele gospodarstw agroturystycznych. Nie trzeba tłumaczyć nikomu, co chcemy robić, tylko daje się nam możliwości do rozwoju. Motywuje do działania, akceptuje i wspiera. Zobacz, ile agroturystyk ma Poczesna? Jedną. I w dodatku istnieje dlatego, że jest przy trasie DK91. Innych w gminie nie ma. Dlaczego, skoro macie tak piękne tereny? Bo lepiej sprzedać ziemię, niż pomyśleć w co przekuć spuściznę po naszych dziadach. Pewnie za chwilę wszystko zmieni się w deweloperskie małe osiedla. Czy to fajne? Nie, bo ludzie jeszcze bardziej zamkną się w domach. Poczesna niestety w tej dziedzinie życia jest daleko w tyle za innymi gminami. Szkoda, bo agroturystyka to świetna promocja miejscowości, jej szansa na rozwój. To też miejsca pracy dla mieszkańców i zostaje przy tym zachowana równowaga w środowisku. Kultywujemy tradycje minionych pokoleń i mamy realny wpływ na to, jak wygląda nasza miejscowość. Mam jednak wrażenie, że w Poczesnej nadal istnieje takie małe piekiełko. Jak ktoś jest inny i wystawi głowę z kociołka, to dostaje po niej łyżką. W mojej byłej gminie jest jeszcze jeden problem. Kompletnie nie szanuje się i nie akceptuje społeczników. Każdy sołtys, radny czy inny działacz doceniony jest dopiero wtedy, kiedy z hukiem wywali się go ze stanowiska. Po czasie dopiero słychać, że: „to był dobry sołtys” albo „ten to był fantastyczny radny, tyle dla wsi zrobił”. Tak? Serio? A jak mu się ta wieś odpłaciła? Tak właśnie wygląda podcinanie skrzydeł. Poczesna ma mnóstwo fantastycznych mieszkańców, wielu mentorów i autorytetów, tylko gdzie oni są? Już dawno odechciało im się chcieć, bo żeby coś zrobić, trzeba być zależnym od aktualnie panującej władzy i bardzo odpornym na krytykę. Samodzielne myślenie jest tutaj nadal niemile widziane. Dlatego tak ważna jest Wasza gazeta internetowa. Jest niezależna i bardzo sobie cenię to, że nie boicie się publikować tekstów trudnych, na przykład takich jak ten. Dzięki temu siedzimy sobie, spokojnie rozmawiamy i możemy podsumować to wszystko, co się wydarzyło. Bo nie może być tak, że ktoś kto ma jakąś wizję i sposób na życie jest wyśmiany, obgadany, zlekceważony i jeszcze trzeba mu maksymalnie utrudnić życie, zamiast go wesprzeć. Zobacz, napisałam książkę, na której wydanie potrzebne były konkretne fundusze. W zbiórkę włączyli się dosłownie wszyscy znajomi, przyjaciele, a także władze mojej nowej gminy. Po tygodniu już wiedzieliśmy, że uda się ją wydać. Dziś wszyscy jesteśmy dumni, że to się udało. Jest w bibliotekach każdej szkoły w naszym mieście i gminie. To jest ślad, który już zostanie w społeczności na zawsze. Myślisz, że udałoby się w Poczesnej? Mowy nie ma! Kolejny przykład to nasz pierwszy poranek w Biskupicach. Wszystko spakowane w kartonach, nie wiem kompletnie gdzie co jest. Pojęcia nie mam jak ogarnąć to moje nowe życie i nagle w drzwiach domu staje wysoki młody człowiek i mówi: „Cześć, jestem tu sołtysem, w czym Wam pomóc?” Wyobrażasz sobie coś takiego w Poczesnej? A zwłaszcza w Bargłach? Dodam, że za nim przyszli inni i powtórzyła się dokładnie taka sama historia: cześć, jestem Waszym sąsiadem stąd albo stąd, jakbyście czegoś potrzebowali, to dawajcie znać. Na tym polega zasadnicza różnica. Na podejściu i szacunku do drugiego człowieka. Tak to powinno wyglądać wszędzie.
BL: Wspomniałem na wstępie, że prowadzisz pasiekę edukacyjną. Proszę przybliż naszym Czytelnikom, na czym polega ta działalność.
EZ: Uczymy ludzi szacunku do natury. Staramy się, aby zaszła w nich zmiana. Promujemy pszczelarstwo, ekologię i życie w zgodzie z naturą. Pracujemy z dzieciakami w przedszkolach i szkołach. Pracujemy z dorosłymi i przede wszystkim z osobami o wyjątkowych potrzebach edukacyjnych. Jestem pedagogiem, terapeutą, nauczycielem, więc jest mi łatwo dobrać metody pracy do konkretnej grupy. Moja praca to moja pasja. I bardzo się cieszę, że po tylu latach nareszcie mogę robić to, co kocham.
BL: Czego mogę życzyć na przyszłość?
EZ: Zawsze powtarzam, że „marzenia się nie spełniają, ale marzenia się spełnia”, tak że na pewno nie spełnienia marzeń. Zresztą spełniłam już swoje. Za to trochę zdrowia i siły by się przydało, bo od jakiegoś czasu walczę z chorobą, która mocno mnie spowalnia i niestety będzie postępować, a ja żyję szybko, więc to trochę kłopotliwe.
BL: W takim razie życzę z całego serca zdrowia i sił do prowadzenia dalszego aktywnego życia.
EZ: Niech się stanie.
2025-02-13
Najczęściej czytane:
Bez owijania w bawełnę, czyli bardzo szczery wywiad z Ewą Zawadzką
Promocja książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki"
Spotkanie z Qbą Bociągą
Polecane strony:
KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych
Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki
CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks
Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.