Artykuły, felietony, opracowania
- 52 I tak nam minął rok
- 51 Koronacja
- 50 Przygotowania
- 49 Zaproszenie
- 48 Pszczoła zimowa
- 47 Dylematy Wiewiórczaka
- 46 Albinka
- 45 Koza babki Janiny
- 44 Zakarmianie
- 43 Tatusiek
- 42 Czy pszczoły chorują
- 41 Nocą
- 40 Czarna
- 39 Powrót do domu
- 38 Korona
- 37 Warunek
- 36 Skrzacia córka
- 35 Nowa rodzina
- 34 Zadra
- 33 Nie odchodź
- 32 Katastrofa
- 31 Staruszka
- 30 Skarby Zuu
- 29 Rójka
- 28 Miodobranie
- 27 Pochodzenie
- 26 To jest napad
- 25 Jej Wysokość Adelajda
- 24 Toperz czy Nietoperz
- 23 Adamos
- 22 Pszczele tajemnice
- 21 O igłach i ogonkach
- 20 Nowe pokolenie
- 19 Wiewiórczak
- 18 Obloty
- 17 W nowym miejscu
- 16 Przeprowadzka
- 15 Maniek
- 14 Gdzie jest Rysia
- 13 Interesy z Zuuu
- 12 Na złość
- 11 Podkurzacz
- 10 Rabusie
- 09 Pali się
- 08 Ta noc
- 07 Bohater
- 06 Wypadek
- 05 Przytulia
- 04 Zuuu
- 03 Truteń Alojzy
- 02 Uciekające wiadro
- 01 Nieproszony gość
Ochotnicza Straż Pożarna w Korwinowie
Warto rozmawiać - spotkania w sołectwach
Społeczeństwo Obywatelskie – wyzwania XXI wieku
Dzieje Ochotniczej Straży Pożarnej w Poczesnej
Poznaj swojego Parlamentarzystę
Dzieje szkolnictwa podstawowego w Poczesnej
Górnictwo rudziane – V wieków tradycji
Jubileusz Parafii Poczesna 1606 - 2006
32 Katastrofa
Życie w pasiece płynęło spokojnie. Przekwitły rzepaki, przynosząc pierwsze miody, ku radości ludzi i niebywałemu szczęściu Wrzoska. Bardzo dokładnie zajął się bowiem wylizywaniem wszystkich wiader, wiaderek i nawet odstojnika, w którym miód czekał na rozlanie. Nawłotka kręciła tylko z politowaniem głową, patrząc jak skrzat wychodzi z pracowni cały klejący i wybrudzony miodem.
- Jesteś jak skrzacie dziecko - podkreślała. - Cały czas brudne i wsadzające nos nie tam gdzie trzeba.
- I bardzo, ale to bardzo szczęśliwe - dodawał Wrzosek z promiennym uśmiechem.
Przekwitły też głogi i czeremchy, dając niebywały w smaku miód wielokwiatowy. Następnie wystrzeliły do słońca pachnące i kapiące nektarem akacje. Ich białe grona okryły całą okolicę. Pszczoły oszalały. Wstawały ze słońcem i pędziły w kierunku akacji i ogromnego pola przepięknej żółtej gorczycy, która swoim zapachem je zniewalała. Nic, kompletnie nic, nie zapowiadało katastrofy, która się przydarzyła.
Tego ranka Czarna wróciła z pola z wielką myszą. Przerażona mysz, w kocich łapach, czekała na niechybną śmierć, kiedy znienacka pojawił się Fokus.
- Co Ty tam masz? Pokaż! - zawołał radośnie.
- A mam! Upolowałam, przyniosłam i… nie wiem czy chcę ją zjeść - stwierdziła kocica patrząc w czarne, okrągłe i przestraszone oczy myszy.
- No, nie gadaj, że masz zamiar ją jeść - popatrzył na przyjaciółkę bardzo zdziwiony Fokus.
- Co w tym dziwnego? Jestem kotem, a koty łapią myszy. Zapomniałeś? – fuknęła i dodała po chwili zastanowienia - Wiesz co? Jakoś na starość zrobiłam się sentymentalna. Przyniosłam Wam pokazać, że jeszcze umiem polować. Ale zjeść ją, to już inna kwestia – wyjaśniła.
- Cały czas Ci tłumaczę, że stara jestem i łykowata. Futro mam wyliniałe i niezbyt czyste, czkawki po mnie dostaniesz. Po co Ci kłopoty żołądkowe - pisnęła mysz.
- Cicho bądź! Nie dyskutuj! – oburzyła się kocica. - Złapani nie mają prawa głosu i dyskusji. Trzeba było uciekać, a nie się gapić na mnie – zachichotała – Co, myślałaś, że Cię nie złapię? No to się przeliczyłaś!
- Nie uciekałam, bo dawno tak pięknej kocicy nie zobaczyłam - powiedziała mysz. - Jesteś zjawiskowa! I ta wspaniała czerń! Mienisz się w słońcu na wszystkie odcienie zieleni i granatów. A ogon? Coś przepięknego! Nigdy u nikogo tak fantastycznego ogona nie widziałam – autentycznie zachwycała się mysz. - Po prostu Twoja uroda mnie tak onieśmieliła, że dosłownie mnie zamurowało - dodała.
Fokus parsknął śmiechem, ale wzrok Czarnej natychmiast go uspokoił.
- Dobrze – pochwaliła swoją zdobycz - tak mi mów! Lubię jak mi ktoś tak mówi. Fajnie jest czasami posłuchać, że pięknie się wygląda – dodała rozanielona. - A teraz zmykaj! Uciekaj zanim zmienię zdanie – ponagliła. - Ale jak kiedyś się znowu spotkamy, to nie licz na moją łaskę.
- Naprawdę mnie puszczasz? Mogę odejść? – zapytała niezmiernie zdziwiona mysz.
- Mam zmienić zdanie? Uciekaj i to już! Udam, że tego nie widzę…
Myszy nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już po chwili nie było jej na horyzoncie, tylko lekko zaszumiały trawy przy płocie.
- Robisz się jakaś taka wrażliwa na starość, wiesz? – Fokus podsumował zachowanie przyjaciółki.
- Tak? A Ty to niby nie? A kto za niańkę u Zuu robi? – chichotała Czarna. – Myślisz, że nie wiem, że pomagasz jej dzieci wychować?! Potem udajesz, że stoczyłeś bitwę z jakimś potężnym zwierzem. Jak Twój ogon wygląda? Całkiem wygryziony! – śmiała się już na całego.
Fokus otworzył paszczę, żeby jej coś odpowiedzieć, gdy nagle nadleciała Przytulia.
- Słuchajcie, coś się stało! Tam, w ogrodzie – wskazała kierunek. - Zbierałyśmy nektar z akacji i przyszedł człowiek w jakiejś masce i czymś dziwnym pryskał po krzakach porzeczek. Źle się czuję, kręci mi się w głowie i w dodatku brzydko tym czymś pachnę. Co gorsza, jest nas tam naprawdę dużo - powiedziała jednym tchem.
- O! To trzeba zasuwać po Wrzoska i Nawłotkę! - nakazał Fokus i pognał w stronę pracowni.
Już po chwili Nawłotka oglądała Przytulię, a Wrzosek biegł w kierunku ogrodu sąsiada. Nie było go krótko, a gdy wrócił minę miał nie tęgą.
- To opryski. Opryskali porzeczki, żeby mszyce i inne szkodniki ich im nie zjadły – powiadomił przyjaciół.
- Opryski o tej porze dnia? Nie wolno! - krzyknęła Nawłotka. - Przecież opryski, jeżeli już, to ludzie mogą robić wieczorem. Najlepiej po 19:00. Wtedy jest bezpiecznie dla pszczół. Oj, ci ludzie! Nie dość, że sami się trują, bo przecież to całe świństwo zjedzą razem z owocami, to jeszcze innych! - denerwowała się skrzatka. - Jak można w dzień coś takiego robić?! Czy dużo tam jest pszczół? – zapytała Wrzoska.
- Naprawdę dużo! To jest katastrofa – zasmucił się skrzat.
- Jak ja teraz do ula wrócę? Strażniczki mnie nie wpuszczą! Nie pachnę nami. Nie pachnę moja mamą - rozpłakała się Przytulia.
- Noo, to jest bardzo duży problem. Ale jeszcze większy, że wiele z Was nie miało tyle szczęścia co Ty i po prostu do ula już nie wróci w ogóle. Nie wróci, bo nie żyje. Opryski zabijają pszczoły, dlatego jeżeli już ludzie muszą, to powinni robić je późnym wieczorem, gdy pszczoły już wróciły do swoich uli – tłumaczyła Nawłotka. - Jednak ludzie kompletnie o tym nie myślą! Wiecie, co mnie irytuje? Wszyscy mówią, jak bardzo kochają pszczoły. Jak ważne są dla nich, ludzi, a wszystkie trawniki wycinają do gołej ziemi! Jak boiska. Co one, biedne stworzenia, mają tam zbierać?! Pszczoły przez to głodują. Ludzie mówią, że trzeba je chronić, bo mamy ich mało. Fakt! Ale kompletnie nie dbają o te, które aktualnie żyją. A wystarczy wykosić podwórko czy rów dopiero wtedy, gdy przekwitną na nim kwiaty. I tyle, cała filozofia. Przecież goła ziemia nie jest wilgotna, wszystko na niej wysycha. Czego ludzie nie rozumieją? Że im więcej koszą, tym jest bardziej gorąco i sucho?! - mówiła dalej wzburzona. - A teraz to! Chcą jeść i żyć zdrowo! Ale zamiast poczytać o tym, jak zrobić naturalny oprysk na mszyce, na przykład z pokrzywy, to sięgają po jakieś chemiczne preparaty. Potem płaczą, że chorują i oni i ich dzieci. To jest prawdziwa katastrofa! - spuentowała. - A teraz, moi drodzy, do pracy! Ja idę po moje mikstury, Wy pomagacie dotrzeć pszczołom do mnie, bo wiele z nich jest tak słabych, że nie da rady o własnych siłach. Tam, pod świerkiem, robimy pszczeli punkt pomocy. Wrzosek, idziesz na pasiekę rozmawiać ze strażniczkami. Muszą wiedzieć co się stało. – zarządziła. - My pomożemy pszczołom, zmyjemy z nich tą chemię, ale pachnieć matką na pewno nie będą. Trzeba porozmawiać ze strażniczkami, a one z matkami, bo muszą wiedzieć, że pszczoły straciły swój zapach.
Już po chwili każdy pracował. W pomoc pszczołom zaangażował się nawet Wiewiórczak, który bardzo szybko i sprytnie ściągał je z akacji. Pracy było co nie miara. Nawłotka podawała leki, które pomagały pszczołom dojść do siebie i bardzo dokładnie zmywała z nich śmierdzący, chemiczny oprysk. Pszczół było tak dużo, że słońce już dawno zaszło, gdy ostatnie umyte pszczoły czekały pod świerkiem na świt, aby dotrzeć do swoich uli.
W ulach sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Strażniczki wpuszczały pszczoły, zastanawiając się, czy aby faktycznie są z ich ula. Przecież nie znały wszystkich. Poznawały się po zapachu matki, a te teraz go nie miały. Matki wyrozumiale pozwoliły na powrót swoich sióstr, ale zarządziły też stan ostrzegawczy w ulach i potroiły ochronę. Sytuacja była bardzo napięta, bo nie były przekonane czy pszczoły, które wracają do ula są faktycznie jego mieszkankami. Każdy ul bał się rabunku ze strony innych pszczół, bo zapasy w nich były dość duże. Na pasiece zrobiło się nerwowo i agresywnie.
- To rzeczywiście jest katastrofa – myślała przygnębiona Przytulia, siedząc na swoim wylotku. - Jeden człowiek, jeden oprysk, a takie zniszczenie! Jeszcze długo będzie tu zamieszanie, brak zaufania i ogromny żal do ludzi.
c.d.n.
Autor: Ewa Zawadzka
2023-06-09
Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Najczęściej czytane:
Promocja książki "Opowieści z Nawłociowej Pasieki"
Wybory Sołtysa i Rady Sołeckiej Korwinowa
Spotkanie z Qbą Bociągą
Polecane strony:
KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych
Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki
CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks
Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.